|
|
Autor |
Wiadomość |
Savriti
Administrator
Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 9:55, 17 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Wszyscy
Noc była gwiaździsta. Nad polaną rozpościerało się niebo pięknie usiane milionami gwiazd. Księżyc był bardzo cieniutki, dawał mało światła. Było chłodno. Czuć było powoli zbliżającą się zimę. Las wokół polanki był jakby martwy, nie słychać był żadnego z leśnych dźwięków.
Ork położył się spać i zaczął chrapać. Atmosfera zrobiła się senna. Wszyscy milczeliście zagłębieni we własnych myślach. Tylko anioł bacznie obserwował każdego ze swoich towarzyszy.
Auriel
Najwyraźniejsze emocje miał krasnolud. Auriel czuł, że Czerwonobrody nie lubi orka ani jego. Orka wręcz nienawidził, gardził nim. Chciał go zgładzić. Anioł przeraził się tych emocji i zaczął szukać głębiej choć odrobiny dobra. Widział tęsknotę za morzem i statkiem. Nad wszystkim panowała jednak chęć zysku. Anioł zagłębił się jeszcze bardziej we wspomnienia i w psychikę krasnala. Dowiedział się, że wyparli się go bliscy, co wywoływało wiele negatywnych emocji w tej istotce.
Ork był istotą tak chamską, że od razu anioł wiedział o nim wszystko. Uczuć nie było zbyt wiele. Ork miał tylko podstwowe potrzeby: jeść, pić, spać i ... tej ostatniej potrzeby anioł nie rozumiał. Miała ona jakiś związek z orczycami. Auriel poznał całą historie zielonego stwora.
Następnie przeniósł swoje wewnętrzne oko na Torlika. Ten chciał po prostu służyć Elianowi. Miał nadzieje, że zostanie wynagrodzony za wierność. Myślał już o emeryturze, chciał spędzić starość w jakimś miłym zakątku. Marzył, że spotka jeszcze jakąś kobietę, która się nim zaopiekuje na starość.
Elian miał myśli zbyt chaotyczne, żeby anioł mógł z nich coś wywnioskować. Widział strach, nadzieje, szczęście i znowu strach związany z tym szczęściem... ale najwyraźniejsza była tęsknota.
O swojej istotce wiedział wszystko. Myśli czarodzieja były również jego myślami.
Wszyscy
Zasnęli wszyscy oprócz Czerwonobrodego trzymającego wartę. Nawet anioł zapadł w coś niby sen. Ognisko powoli dogasało.[/b]
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
SamboR
Yeovick Immershwitz
Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Steinau an der ODER
|
Wysłany: Pon 16:13, 17 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Czerwonobrody
Podpierając łeb na rękach, krasnolud co jakiś czas leniwie dokładał jakąś gałąź do ognia. Rozmyślał, co też mogą teraz porabiać jego kompani, tam, het na rozkołysanym, ciemnym morzu. Nigdy nie lubiał lasów, a ich mieszkańców - długouchych idiotów z kompleksem wyższości wręcz nienawidził. Prawie tak bardzo jak tego zielonego sukinsyna. Ale ten las był jeszcze gorszy. dziwnie cichy, jakby wszystkie te pierdolone wiewiórki i cała reszta kudłatych gówien wywaliła z łeptyny w kalendarz. A może smród tego zielonoskórego ich odstrasza?
Krasnolud rozejrzał się po obozowisku, upewniając się, czy wszyscy mocno śpią ...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pokrzyk
Pokrzyk - Druid
Dołączył: 12 Wrz 2005
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hę? o_O
|
Wysłany: Wto 15:27, 18 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Aye, to ja postróżuję, a wy poczywajcie... kompanioni. - ostatnie słowo Czerwonobrody niemal wypluł. Ciekawe, jak bardzo nie chciał go wypowiedzieć. I ciekawe, ze względu na kogo.
Gdy anioł usłyszał jego słowa, zasłonił powiekami swoje zewnętrzne oczy, a oczy duszy skierował na serce małego człowieczka. Miał dość zaglądania w zgniłą duszę zielonoskórego towarzysza podróży, chciał odnaleźć w nim przynajmniej jeden pozytywny aspekt - wszystko skończyło się fiaskiem.
Ten miał najwyraźniejsze emocje. Auriel czuł, że ten karzeł o czerwonej brodzie nie lubi ani zielonoskórego, ani jego. Barczystego wielkoluda wręcz nienawidził, gardził nim. Chciał go zgładzić. Anioł przeraził się tych emocji i zaczął szukać głębiej choć odrobiny dobra. Widział tęsknotę za morzem i statkiem. Nad wszystkim panowała jednak chęć zysku. Anioł zagłębił się jeszcze bardziej we wspomnienia i w psychikę najniższego z towarzyszy. Dowiedział się, że wyparli się go bliscy, co wywoływało wiele negatywnych emocji w tej istotce.
Zastanowił się głęboko nad tym, co to wszystko miało znaczyć. Dlaczego pałał tak silnie negatywnym uczuciem w stosunku do zielonego znajomego? Dlaczego niechęć i odrzucenie anioła mieszkały w duszy niegdyś również odrzuconego człowieczka?
Tęsknił za morzem... Aurielowi zdawało się, że doskonale wie, co to tęsknota - już po tym pierwszy dniu tęsknił za soją Niebiańską Ojczyzną. Swoją drogą i na swój sposób za wodą też tęsknił - zobaczył ją tego dnia w najczystszej, nieskazitelnej postaci. Żałował, że nie może jej teraz posmakować ani doświadczyć - choćby palcem!
Anioł powoli rozchylił swoje oczy. Z ukosa zerknął na niskiego człowieczka. Delikatnie potrząsnął grzywką tak, aby włosy opadły mu na oczy. Przeniósł wzrok na błyszczące w blasku ogniska, wybałuszone z tej perspektywy gałki brodatego rdzą mężczyzny.
Dlaczego go odrzucasz? - Czerwonobrody usłyszał jakiś dziwnie delikatny głos, który dźwięczał jak woda, uderzająca o spokojną taflę morza o poranku. Głos dochodził... wydobywał się... y... ... ... właściwie skąd on się wydobywał?!
Z wnętrza jego duszy. Jakiś podszept dawno zapomnianego sumienia? Podświadomie czuł, że słowa odnosiły się do anioła. Spojrzał odruchowo w jego stronę. Zdawało się, że wysłannik niebios usnął... Czy... czy on przemówił? A już wydawało się, że ma wyrwany jezyk!...
Auriel miał nadzieję, że karzeł nie zbagatelizuje jego pytania. Dawał mu czas na przemyślenie swojego postępowania względem anioła. I względem innych istot. W końcu przesłanie było na tyle nieosobowe, że mogło się tyczyć każdego.
Zmienił perspektywę wewnętrznego oka. Obróciwszy w pionie o sto osiemdziesiąt stopni, zwrócił je na starszego gwardzistę.
Ten chciał po prostu służyć Elianowi. Miał nadzieje, że zostanie wynagrodzony za wierność. Myślał już o emeryturze, chciał spędzić starość w jakimś miłym zakątku. Marzył, że spotka jeszcze jakąś kobietę, która się nim zaopiekuje na starość.
Miał bardzo spokojne serce i bardzo spokojną duszę. Auriel rozkoszował się nią, ponieważ emanowały z niej pozytywne emocje.
Następnie spojrzał w duszę Tego, Którego mieli chronić. Oni mieli chronić, ale nie anioł. Auriel miał inną misję, której w dalszym ciągu nie rozpoznał.
Elian miał myśli zbyt chaotyczne, żeby mógł z nich coś wywnioskować. Widział strach, nadzieje, szczęście i znowu strach związany z tym szczęściem... ale najwyraźniejsza była tęsknota.
Tęsknota za czym? Także za morzem, jak to było w przypadku rdzawobrodego człowieczka? Czy tęsknota za tym pięknym domem w miasteczku przy brodzie? Tę drugą tęsknotę ludzie nazywali nostalgią. Skoro więc został stworzony na potrzeby takiego uczucia osobny wyraz, to znaczy, że dla ludzi nostalgia odgrywała wielką rolę. Auriel postanowił dowiedzieć się, dlaczego... i... czy on czuł nostalgię czy tęsknotę?
Zasnęli wszyscy oprócz Czerwonobrodego trzymającego wartę. Nawet anioł zapadł w coś niby sen. Podczas tego letargu wędrował po sercach, umysłach i duszach spółtowarzyszów.
Ognisko powoli dogasało.
Niebawem miało zgasnąć zupełnie.
Na to jednak nie pozwalał krasnal.
Anioł też na to nie pozwalał. Ale nie pozwalał na to w duchu, a niski człowieczek pochylał się nad drwami i dmuchał w żar. Ze swojej perspektywy Auriel widział jednak, że tak naprawdę pochyla się po to, by swoją płomienistą i zburzoną brodą zapalić kolejne kłody.
Skrzydła anioła były długie. Wartującemu krasnoludowi raz przypominały ogromne skrzydła tych pięknych i dostojnych ptaków z długimi, zagiętymi szyjami i wypiętą dumnie piersią, tych ptaków, żeglujących po czystych jeziorach, a raz przywodziły na myśl gigantyczne skrzydła władcy ptaków, którzy szybował wysoko nad swoim cesarstwem i patrolował okolicę, grożąc zakrzywionym dziobem każdemu, kto chociaż przez chwilę pomyślał o rokoszu lub próbie zamachu stanu.
Do drugiego wizerunku nie pasował mu tylko kolor. Skrzydła były bowiem białe. Śnieżnobiałe. Białe najbielszą bielą. Białe czystością i nieskazitelnością. Białe... anielsko białe.
Biła od nich delikatna, bladoniebieska poświata. Zdawało się, że otacza je jakby wokół aksamitną mgiełką.
Wydawały się być miękkie. Ha, w sumie nie wydawały się - z pewnością były miękkie! Ocenić tak można było dlatego, że przecież z piór robiono poduchy i kołdry! A te pióra, jak się zdawało, to nadzwyczajna delikatność, biel i miękkość.
Obserwator mógłby się zastanawiać, czy kolejnym złudzeniem było to, że pod tymi, fakt, rozłożystymi skrzydłami, mógłby się schronić nawet ów gruboskórny ork. Ale to nie było złudzenie, gdyż skrzydła mogły przyjąć pod siebie każdego, kto tylko chciał się pod nimi schronić. Bo dawały poczucie bezpieczeństwa.
A tego doświadczyli Czerwonobrody, który, trzymając wachtę, volens, nolens, siedział obok Auriela, oraz Shalael, który spał po drugiej jego stronie.
Kassim odczuł ten spokój anioła we śnie - jego myśli były poukładane, śnił dobrze, spał twardym snem i prawdopodobnie gdyby się obudził, byłby już w pełni sił.
Krasnolud natomiast miał inne wrażenie - aura, która biła od piór, pozwalała mu nie zasnąć. Utrzymywała jego silną wolę i dawała właśnie to poczucie bezpieczeństwa, że jeśli ktoś zaatakowałby ich teraz, w środku nocy, nieprzygotowanych, mógłby szybko wskoczyć pod pióropusz skrzydeł i był pewnym, że żadna strzała ani żaden bełt go nie dosięgnie.
Szybko otrząsnął się z takich myśli. Były dla niego zbyt dziwne.
Czuwał dalej, wpatrzony na leniwie tańczące płomienie paleniska.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Farna
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 18:02, 26 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Shalael Cassim.
Czarodziej nie miał sił ustalać ze swoimi towarzyszami co będą robić. Uznał, że dowie się tego rano. Niezbyt ich lubił. Właściwie to ich nie znał, ale nie dażył ich sympatią. Jakiś znerwicowany krasnolud którego życie to morze, a jednak z jakiegoś powodu przyjął misję na ziemi, oraz ork który tak właściwie nie ma mózgu. Rzucił tylko, że może objąć przedostatnią wartę i położył się spać. Położył się obok anioła którego aura wpływała doskonale na samopoczucie psychiczne jak i fizyczne Shalaela. Po tak ciężkim dniu i ciężkiej walce potrzebował czegoś takiego.
Cassim zawsze po każdej walce analizował jąna nowo aby wyciągnąć wnioski oraz zapobiec ponownemu popełnieniu błędów z walki. Jednak tym razem owych błędów nie było, no może poza tym, że nie powinien rzucać 3 tak potężnych zaklęć, gdyż mogło go to zupełnie wykończyć, a może nawet permanentnie osłabić. Jednak efekt był nie tak straszny. Owszem czarodziej był zmęczony, lecz wiedział, że następnego dnia po paru godzinach snu byłby w stanie rzucić dokładnie te same zaklęcia, możliwe, że nawet z mniejszymi efektami ubocznymi.
Ostatnio zauważył, że szybko nabiera mocy. Nie tak dawno nie był w stanie rzucić dwóch magicznych pocisków, tak aby nie walczyć z omdleniem. A teraz mógłby ich rzucić nawet może i pięć. Może za parę lat z taką samą łatwością przyjdzie mu rzucanie zaklęć których użył dzisiaj...
Sen. c.d.n.
|
|
Powrót do góry |
|
|
SamboR
Yeovick Immershwitz
Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Steinau an der ODER
|
Wysłany: Śro 21:44, 02 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Czerwonobrody
"Do kroćset!" - mruknął do siebie krasnolud. - "Zaczynam wariować przez brak morskiej bryzy. Jakieś głupoty mi się do łba cisną. No, ale com powziął, trza skończyć." krasnolud wstał i rozejrzawszy się po twarzach reszty towarzyszy, ruszył, starając się skradać, w stronę orka. W dłoni trzymał topór, gotowy do zadania kończącego żywot pieprzonego zielonoskórego. Jeden krok, drugi ... wyrównanie oddechu ... Czerwonobrody przymierzył w czaszkę barbarzyńcy, wziął zamach i ...
Przez moment przemknęło mu, co mogłoby się stać, gdyby jakimś cudem, nie udało mu się rozłupać czaszki śmierdziela. Krasnolud odłożył topór - plugawym istotom nie należała się honorowa śmierć. Szybkim ruchem przyłożył hak do gardła orka. Teraz tylko wbić i szarpnąć. Nic nie może tego przeżyć.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Savriti
Administrator
Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 8:12, 04 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Czerwonobrody i Revan
Czerwonobrody zadał jeden cios hakiem. Cios choć niezbyt silny to śmiertelny. Krasnolud miał doświadczenie w posługiwaniu sie tą bronią. Revan tylko wydał dźwięk podobny do bulgotania i po paru sekundach skonał. Z tętnicy szyjnej lała się obficie szkarłatna, bulgocząca krew. Rozszarpana była krtań i głowa orka opadła na piersi.
Nikt się nie przebudził. Nikt nie zwrócił uwagi na to wydarzenie. W lesie nadal było cicho i spokojnie. Nie odzywał się żaden nocny ptak. Nie poruszyła się żadna gałązka w lesie. Ognisko już prawie dogasło, gałązki żarzyły się tylko. W obozowisku było ciemno i nie było widać, że Revan nie żyje. Kończyła się warta krasnoluda. Powinien był obudzić jednego z towarzyszy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
SamboR
Yeovick Immershwitz
Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Steinau an der ODER
|
Wysłany: Pią 13:20, 04 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Czerwonobrody
Krasnolud otarł hak z śmierdzącej orczej krwi o truchło, po czym stwierdził, że warto je gdzieś ukryć. Podrapał się hakiem po łysym czerepie. Miał lepszy plan. Dorzucił jeszcze trochę do ogniska, po czym podreptał i wymościł sobie leżankę. Chwilę zastanawiał się co dalej. Ułożył topór pod ręką, by w razie czego móc się swobodnie bronić, po czym zasnął, zadowolony z tego co zrobił.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pokrzyk
Pokrzyk - Druid
Dołączył: 12 Wrz 2005
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hę? o_O
|
Wysłany: Wto 20:33, 08 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Anioł nie spał, choć bardzo chciał zasmakować tego stanu.
Zamknął oczy i przez chwilę trwał tak.
W pewnym momencie stracił jakby poczucie czasu, ale mimo wszystko to w dalszym ciągu nie był sen - Auriel jednak osiągnął satysfakcjonujący go stan.
Nie wiedział lub może nie czuł, czy miał zamknięte, czy otwarte oczy. Wydawało mu się, że coś mu się śniło...
Ognisko powoli dogasało - drwa wypalały się wolno, aczkolwiek systematycznie. Mały człowieczek, który tęsknił za wodą, w czym był podobny do anioła, ciągle stróżował. W pewnym momencie gdzieś odszedł i w mroku zniknął śniącemu Aurielowi z oczu. Gdzieś zza drzew wyłoniła się niska, zgarbiona postać. Trzymała coś w ręce. Przedmiot odbił refleks płomieni ogniska. Błysk podobał się wysłannikowi niebios.
Mała postać podkradła się do leżącego na ziemi orka i coś zaczęła przy niej grzebać.
Auriel czuł, że powinien zareagować, ale: po pierwsze nie wiedział, jak, po drugie nie chciał przerywać swojego pierwszego snu.
Osłonięta cieniem drzew i mrokiem nocy sylwetka ciągle robiła coś przy orku. Podniosła swój błyszczący przedmiot w górę. Zawahała się. Odłożyła go gdzieś na bok. Wyjęła coś innego, co jednak również odbijało światło ogniska, ale miało inną fakturę: było bardziej zaokrąglone, lśniło jak księżyc i wyglądało podobnie do niego - ale tylko w tej jego fazie, gdy nie jaśniała cała jego twarz.
Przyłożył świecący, metaliczny przedmiot do orka i wykonał jakiś szybki ruch. Anioł wyraźnie dostrzegł, że z okolic szyi orka wytrysnęło kilka obrzydliwych kropli krwi. Odwrócił szybko wzrok.
Wydało mi się, że otworzył oczy. Rozejrzał się dookoła - ognisko paliło się mocno, zasilone nowymi kłodami, a niski towarzysz podróży z płomienistą brodą leżał obok anioła i spał. Auriel popatrzył na zielonego olbrzyma, który tak bardzo go nienawidził. Również spał w najlepsze. Aniołowi zdawało się nawet, że jego klatka piersiowa porusza się. Uspokoił się więc i stwierdził, że śnienie wcale nie jest takie przyjemne.
Skoro mały człowieczek usnął, to patron 10 godziny dnia postanowił, że teraz on będzie czuwać nad losem swoich towarzyszy, a przede wszystkim nad losem swojej Istoty.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Savriti
Administrator
Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 21:02, 08 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Krasnolud spał w najlepsze. Sen miał cieżki, mocny. Nic mu sie nie śniło Nie obudził nastepnego wartownika, wiec ognisko nawet sie nie tliło. Las był cichy jak wczesniej. Żadnych normalnych odgłosow zwierząt nocnych.
Raz na jakis czas tylko słychac było odgłos łamiacej sie gałązki gdzieś w oddali. Nikt jednak sie nie budził. Anioł nie był dowiadczonym poszukiwaczem przygod. Nie znal sie na odgłosach lasu. Drobny szmer nawet nie zwrocił jego uwagi.
Dopiero gdy na polane weszli obcy ludzie Auriel zaczął podejrzewac, że stanie sie coś złego. Wyczuwał złe zamiary obcych. Ale wiedział też, że ich nie zabiją. Przynajmniej nie mają takiego zamiaru. Chciał zaalarmowac reszte, ale nie wiedział jak.
Anioł zerwał się na równe nogi. Ścisnął mocno swoją włócznię, którą miał władzę wymierzać sprawiedliwość. Chyba nadszedł czas, aby to zrobić.
Rozprostował szeroko skrzydła tak, iż zakrył swoim ciałem wszystkich śpiących. Miał nadzieję, że ta banda ukorzy się przed nim chociaż nieco albo poczuje przynajmniej respekt względem wysłannika boskiego.
Zamknął na ułamek sekundy oczy i pomodlił się w duszy o natchnienie od swojej światłości.
Przypomniał sobie swoje pierwsze spotkanie z Nią. Już chyba wiedział, co zrobić, aby zyskać na czasie.
Spróbował wydobyć ze swojego gardła jakikolwiek dźwięk. Wszystko szło na marne - z jego ust wydostawały się tylko ciche szmery.
- Co on tam mamrocze? - szemrali między sobą przybysze. Niebawem mieli się dowiedzieć, co mamrotał.
Wymyślał na poczekaniu gest i inknatację.
Nagle energicznie wyrzucił przed siebie prawą rękę z rozczapierzonymi palcami. Wyszeptał cicho:
- Flugor! Hic est flugor! - co w języku starożytnych ludów
oznaczało: "Błysk, oto jest błysk!". Nic lepszego nie przyszło mu do głowy.
Nagle ze środka jego dłoni wydobył się krótkotrwałe, jaskrawe światło. Oślepiło na chwilę zgromadzonych i zadało im niewielkie rany od poparzenia.
Auriel postanowił wykorzystać ten czas. Sztuchnął drzewcem niskiego człowieczka w plecy, siłą woli wstrząsnął duszą swojej Istoty i, nachyliwszy się, potrząsnął ramionami Trolika.
Kiedy mężczyzna podnisł powieki, zobaczył, jako pierwszy i na razie jedyny oczy anioła. Dawały mu nadzieję. Wydawało mu się, że patrzy w nocne niebo, obsypane gwiazdami, co i rusz przysłanianymi chmurami. Anioł opuścił powieki, wstał i wskazał na pocierających oczy wrogów.
Banda, ktora napadła na polane była duzo liczniejsza niż ta, z ktora podrożnicy spotkali sie wczesniej. Anioł bardzo ich wystraszył i na chwile unieruchomił, ale że spotkali sie z nim wczesniej i wiedzieli czego sie spodziewac - nie uciekli. Nie wszyscy zostali oslepieni. Niektorzy byli jeszcze wtedy schowani wsrod drzew i ich nie oslepił błysk. Parli na was zorganizowaną grupa ze wszystkich stron. Było ich około 50, moze 60. Byli uzbrojeni duzo lepiej niz wcześniej. Okrążyli was nie dając zbyt wiele miejsca na obrone.
Post konsultowany z Pokrzykiem
Ostatnio zmieniony przez Savriti dnia Wto 21:03, 08 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
SamboR
Yeovick Immershwitz
Dołączył: 13 Wrz 2005
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Steinau an der ODER
|
Wysłany: Sob 18:41, 19 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Czerwonobrody
Krasnolud zerwał się z posłania, już ściskając w dłoni topór. Rozejrzał się po polanie, stwierdzając przewagę wroga i szukając możliwości ucieczki. Nie zamierzał łatwo dać się złapać. Umierać również mu nie wypadało. Ścisnął mocniej trzonek topora, po czym runął na przeciwnika, wybierając raczej bezbronnych, by szybkimi rąbnięciami pozbawić ich możliwości i woli walki. Zamierzał wyrąbać sobie drogę ucieczki, jeśli w ogóle było to możliwe.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|